Spędzamy znaczną część życia na poszukiwaniu – świadomie bądź nieświadomie – akceptacji ze strony innych ludzi, ich uśmiechu lub opinii, które sprawiają, że dobrze czujemy się we własnej skórze. Niekiedy jesteśmy nazbyt dumni, nawet wobec samych siebie, by przyznać, iż przyjaźń, podziw, sympatia i miłość są tym, co składa się na nasze odczucie szczęścia. Ci, którzy czują się odrzuceni i niekochani, dążą do szczęścia dziecinnymi lub szkodliwymi sposobami.
Aby zyskać aprobatę innych, musimy dostosować się do reguł, jakimi rządzi się społeczeństwo. Nawet jeśli myślimy, że możemy ustalać własne zasady i żyć zgodnie z nimi, musimy ustąpić przed potężniejszą siłą, jaką jest opinia ogółu, będąca wymieszaniem wielu indywidualnych wyborów.
Nonkonformiści przyciągają zwykle na krótko uwagę innych, ale nie ma to zazwyczaj nic wspólnego z podziwem i aprobatą, gdyż osoby te nazbyt odbiegają od ogólnie przyjętych wyobrażeń.
A jako że ludzie są z założenia dobrzy, rzeczy uważane za najlepsze – są zazwyczaj najlepsze, a miłość rzeczywiście jest głównym kluczem do szczęścia, nie możemy nadawać negatywnego znaczenia terminowi „konformizm”, gdy oznacza dostosowanie się do takich ideałów.
Społeczeństwo, którego aprobaty szukamy wszyscy, jest bardzo wymagające. Przywiązuje ono istotną wagę do piękna jako elementu umożliwiającego porównywanie i ocenianie. To, co miłe oku, przyciąga uwagę z tego tylko powodu, a uroda staje się często synonimem innych pozytywnych cech.
W ostatnich dziesięcioleciach reklama w istotny sposób przyczyniła się do zwiększenia znaczenia piękna i urody w ocenie społecznej. Największymi osiągnięciami w tej dziedzinie mogą poszczycić się specjaliści umiejący odwoływać się do rozmaitych pragnień swych współczesnych i sprzedający produkty uważane za piękne lub zapewniające piękny wygląd. Na plakatach reklamowych i ekranach telewizji proponuje się nam pewien kanon urody i piękna. I kanon ten wpływa na nasze pojmowanie piękna w każdej dziedzinie życia.
Niezależnie od tego, czy jesteśmy piękni, czy też nie, umiemy oszacować urodę i elegancję innych. Opieramy się przy tym na aktualnie obowiązujących standardach, a wszystko, co widzimy, słyszymy i czujemy, oceniamy w kategoriach piękna lub uroku.
Nie jesteśmy w stanie uciec przed nieustannym osądzaniem, chyba że wybierzemy dziwne, pustelnicze życie bez miłości. Nie różnimy się między sobą, jeśli chodzi o potrzebę bycia podziwianym, kochanym i docenianym. Pragniemy wręcz, by nam zazdroszczono. Chcemy wywierać na innych korzystne wrażenie. I jeśli jesteśmy otyli, uważamy, że to bardzo trudne, a niekiedy wprost niemożliwe… I dlatego…
NIE CHCEMY BYĆ GRUBI…